Laos mieliśmy “zrobić” w 10 dni. Kończyła nam się wiza do Wietnamu, chcieliśmy uciec do Laosu na maksymalnie dwa tygodnie, żeby potem spokojnie kontynuować odbywanie podróży po północnym Wietnamie. Już parę dni po przekroczeniu granicy Laosu z Wietnamiem – w Lao Bao (więcej o tym genialnym procesie TUTAJ) odechciało nam się uskuteczniać morderczy sprint przez państwo, o którym w zasadzie nic nie wiedzieliśmy – zobaczyć w Laosie, co się je w Laosie, jakie są ceny w Laosie? To wszystko była czarna magia. Pozwólcie, że trochę Wam ją odczarujemy.

PO CO JECHAĆ DO LAOSU?

Laos. Coś tam dzwoni, ale nie za dużo. Gdzieś chyba w Azji, ale wszyscy jeżdżą do Tajlandii, Wietnamu, gdzieś teś przebija się Kambodża… Czy w tym Laosie jest co zobaczyć w ogóle? Jeśli nie wiecie, czy warto się fatygować, może przekona Was fakt, że Laos, obok Kambodży, jest moim (Kasia) ulubionym państwem odwiedzonym podczas półrocznej podróży po Azji Południowo-Wschodniej (więcej o naszej podróży i o tym, skąd wzięliśmy na nią pieniądze przeczytasz TUTAJ). Dlaczego? Przemili ludzie, którzy pomimo swojej strasznej, bardzo świeżej historii (więcej na Stories) pozostają bardzo otwarci i pozytywnie nastawieni do turystów, przepiękne krajobrazy i brak dostępu do dóbr świata zachodniego (szczególnie klapków w rozmiarze 45) i wiele, wiele więcej… No, ale dobra – co zobaczyć w Laosie?

LAOS CO ZOBACZYĆ?

Na początek, klasycznie – mapka. Do Laosu wjechaliśmy na motorze z Wietnamu – granicę przekraczaliśmy w Lao Bao. Wiecej o tym procesie przeczytasz TUTAJ. W tekście skupię się jedynie na miejscach, które sami odwiedziliśmy, ale pamiętajcie, że na południu Laosu, gzie my nie dotarliśmy, można odwiedzić Pakse i 4 Tysiące Wysp – podobno bardzo malownicze miejsce z tysiącami wysepek na Mekongu. Na pewno był tam Łukasz z W Podrózy Życia – wpadajcie do niego po więcej info. Tak samo z północą, która od początku wyjazdu była moim marzeniem, a musiała zostać odłożona na później ze względów technicznych (krytyczna usterka Motura). Ale dobra, do rzeczy: co zobaczyć w Laosie? Gdzie leżą te tajemnicze miejscówki, o których będę pisała?

THA KHEK LOOP | CO ZOBACZYĆ W LAOSIE?

Park narodowy, do którego trafiliśmy zupełnie przypadkiem okazał się być jednym z najpiękniejszych miejsc, jakie przyszło mi zobaczyć w życiu. Serio. Różnokolorowe jeziorka, fluorescencyjnozielona trawa, „naturalne baseny”, hektary pól ryżowych i, co najważniejsze – przemili ludzie, mało turystów i rozsądne ceny. Gwoździem programu dla wielu jest tutaj jaskinia Kong Lor, polecana nam przez Łukasza z W Podróży Życia i Kingę z Gadulca, więcej o naszych przeżyciach z nią związanych przeczytacie TUTAJ.  A co do samego Tha Khek loop, jeśli nadal zastanawiacie się, co zobaczyć w Laosie… te zdjęcia mówią same za siebie – przestańcie kombinować i śmigać mi czym prędzej na Tha Khek loop! A, no dobra, jeszcze najważniejsze: Tha Khek loop to pętla, którą przejeżdża się na motorze/skuterze, a którą zazwyczaj zaczyna się i kończy w mieście Tha Khek. O ile samo miasto nie ma za wiele do zaoferowania, to pętla serio sprawia, że opada szczena. Naszym ulubionym punktem na pętli był Phosy guesthouse, rodzinny, czysty guesthouse z pysznym jedzeniem dosłownie po środku niczego, oraz “blue pond” – niebieski naturalny basen (współrzędne zaznaczyłam na mapie tam na górze), do którego dotarcie graniczyło z cudem – kto oglądał Stories, ten wie – podmokłe tereny, redakcja wraz z Moturem do pasa w błocie, urwany bagażnik… Takie klimaty. Ale mimo wszystko – cudowne miejsce, bez żadnego turysty!

P1120732P1120709P1120555P1120507

WIENTIAN | CO ZOBACZYĆ W LAOSIE?

Do Wientianu pojechaliśmy na zasadzie: co zobaczyć w Laosie? No chyba stolicę? I mimo, że wielu to miasto może nie odpowiadać, mnie bardzo zauroczyło. Jeśli chcecie zobaczyć stolicę państwa, które w swoim centrum nadal ma drogi szutrowe – wbijajcie do Wientianu. Miasto, chociaż prężnie się rozwijające, nadal jest pełne kontrastów. W Wientianie próbowaliśmy kupić Kubie klapki. Po tym, jak kupione tydzień wcześniej w Wietnamie na bazarze rozpadły się po trzech dniach zdecydowaliśmy się poszukać jakichś lepszych – Quiksilvera, Havanaiasów, czy nawet H&M. I wiecie, co? W Wientianie nie ma szans na cokolwiek „markowego”. Podrabiane jest wszystko, łącznie z ubraniami z sieciówek, które sprzedawane są w normalnie wyglądających centrach handlowych, jednak są… Jakieś nie takie. No dobra, ale do rzeczy: w Wientianie bardzo polecamy odwiedzić fundację COPE, która pomaga ofiarom niewybuchów, które zostały zrzucone na Laos przez Amerykanów. Czy wiedzieliście, że USA zrzuciło na Laos więcej bomb, niż spadło w ciągu całej II Wojny Światowej, a mieszkańcy do dziś borykają się z problemem niewypałów. Szacuje się, że ponad 30 procent ładunków nie wybuchło. Ginie od nich ponad 300 osób rocznie. Jeśli nie wiecie, co zobaczyć w Laosie, pędźcie do fundacji COPE. Więcej o bombach w Laosie napisaliśmy TUTAJ.

Ale ale! Czym by była azjatycka stolica bez nocnych marketów? Pierwszego dnia trafiliśmy do najbardziej obleganego przez turystów miejsca w Wientianie – marketu nocnego zaraz obok Mekongu. Oprócz wielkich tłumów i wielkiego wyboru światowych marek odzieżowych, nie jest to nic specjalnego. Tyle tylko, że miło pospacerować bliżej rzeki. Jeśli natomiast szukacie nieco bardziej lokalnego doświadczania, to warto wybrać się na Ban Anou Night Market. Duży wybór, niskie ceny i smaczne jedzenie. No i nikt nie będzie Wam zawracać gitary nikomu niepotrzebnymi „pamiątkami”.

P1130199P1130226P1130305P1130306P1130271P1130270P1130246P1130245

VANG VIENG | CO ZOBACZYĆ W LAOSIE?

Miasteczko położone w górach, do którego całkiem ciężko jest dojechać. Szczerze? Jedna wielka imprezownia. Nie, żeby nam to przeszkadzało, ale warto to wiedzieć. Najbardziej popularną atrakcją w Vang Vieng jest tubing, czyli spływ alko-rzeką, który polega na tym, że wywożą Cię do rzeki, dają dętkę od Jelcza i ahoj przygodo! Po drodze masz 3 bary (z czego jeden już po 50 m od startu), w których walisz dynx i spotykasz dziesiątki backapckerów z całego świata. Dawniej barów było dużo więcej, ale odkąd nieroztropni dętkarze padali ofiarą rzeki, to zdecydowano się ukrócić ten proceder. Uprzednio również rzeka oferowała liczne ziplajny czy zjeżdżalnie, tak w tym momencie są trzy bary i w zasadzie tyle. Pamiętaj tylko, żeby oddać dętkę przed 20.00, co może nie być aż tak łatwe 😀

P1130328P1130339P1130362

LUANG PRABANG | CO ZOBACZYĆ W LAOSIE?

Jeśli do Vang Vieng dojechać jest ciężko, to dojazd do Luang Prabang jest czystym hardkorem. Bardzo stroma i kręta droga w górę, często nad przepaścią, często bez asfaltu. Brak mechaników po drodze. Brak zasięgu. Wiem, że to nieistotne, ale to właśnie tutaj Motur prawie wyzionął nam ducha, po czym zdecydowaliśmy się go sprzedać dwa dni później. Samo miasteczko ma niesamowity klimat. Jego odległe położenie i całkiem dobrze zakonserwowana francuska, kolonialna architektura sprawiają, że w Luang Prabang kompletnie nie czujesz się jak w Azji, lecz bardziej jak w jakimś miasteczku w niższych Alpach. Co bardzo mnie tak urzekło – w Luang Prabang jest po prostu cicho. Serio. Mimo, że jest to miasteczko turystyczne, a główna ulica co noc zamienia się w wielki stragan z „rękodziełem” lokalnych artystów („rękodzieło” to sprzedawane jest na milionie innych targów w całej Azji), stragan ten jest wyjątkowy. Nikt za Tobą nie krzyczy, nie goni, nie targuje się agresywnie. Możesz sobie w spokoju pochodzić, pooglądać, podumać. Miodzio! Co jeszcze fajniejsze, mimo licznych restauracji, miasto (jego centrum) kładzie się spać po 21 i nastaje cisza. Dla chcących poimprezować przed knajpami czekają specjalne ciężarówki, które wiozą balangę na „bowling street”. Znajomi polecali. A co zobaczyć w Laosie obok Luang Prabang, jeśli już znudzi nam się samo miasto? O tym w następnym punkcie 🙂

P1130416P1130633-2

WODOSPAD KUANG SI | CO ZOBACZYĆ W LAOSIE?

Zdecydowanie jeden z najpiękniejszych wodospadów w Azji Południowo-Wschodniej (cały ranking red. Podsiadłego zobaczysz TUTAJ). Piękny kolor gwarantuje mu siarczan wodoru, czy jakoś tak, który sprawia, że woda wydaje nam się być jasnoturkusowa. Podobno jej kolor zależy od pory roku i opadów deszczu, dlatego jak pada, to się nie opyla jechać nad wodospad, bo woda ma kolor sraczki, a nie miętowego mentosa 😀 Wstęp na teren wodospadów to 20 000 kipów od osoby czyli około 10 zł. Plus parking 1 zł. Zdecydowanie warto. Wchodząc do parku pamiętajcie, żeby skręcić w prawo, gdzie trzymane są misie, którym pomaga fundacja i Wy też przy okazji możecie je wesprzeć, na przykład kupując koszulkę. Tuż za misiami dochodzi się do wodospadku. Składa się on z wielu kondygnacji, a żeby dojść na najwyższą z nich trzeba wspiąć się około 15 minut pod górę – weźcie wodę, bo człek się bardzo poci. Na górze jest fajna huśtawka i lokalni, którzy sprzedają piwerko w cenie 5 zł. Jeśli chcecie, ze szczytu wodospadu możecie udać się też do jaskini, w której znajduje się źródło Kuang Si. Jeśli nie wiecie, co zobaczyć w Laosie, to wodospady Kuang Si powinny zdecydowanie znaleźć się na Waszej liście!

P1130540

Zobacz też:

JAK KUPIĆ MOTOR W KAMBODŻY/WIETNAMIE/LAOSIE?

LAOS | NAJBARDZIEJ ZBOMBARDOWANE PAŃSTWO ŚWIATA

JAK OSZCZĘDZIĆ PIENIĄDZE NA PODRÓŻE?