W Wietnamie spędziliśmy całe sześć tygodni. Zjechaliśmy go na Moturze, którego kupiliśmy w Kambodży (więcej TUTAJ), co dało nam pełną niezależność i możliwość odwiedzenia miejsc, w które nie docierają autobusy turystyczne. Mimo, że staraliśmy się skorzystać z tego przywileju jak najwięcej, Wietnam okazał się być naszym najmniej ulubionym krajem ze wszystkich trzech przejechanych Moturem. Czemu? Kurde, nie o tym w tym tekście, więc napiszę o tym TUTAJ. Dzisiaj będzie o tym, co zobaczyć w Wietnamie.
CO ZOBACZYĆ W WIETNAMIE POŁUDNIOWYM?
Moi rodzice u siebie na blogu napisali, że “Wietnam jest długi jak kiszka”. Jak to czytałam, nie do końca wiedziałam, co mają na myśli, ale jak spojrzy się na mapę, od razu sytuacja się rozjaśnia. Jeśli chcecie przejechać z północy na północ Wietnamu, to ciurkiem zajmie Wam to 50 godzin, a jeśli chcecie zrobić to na motorze i przy okazji coś zobaczyć, to hm, cóż… miesiąc nie wystarczy. Nam nie wystarczył i musieliśmy zwiewać do Laosu, skąd po paru tygodniach planujemy wrócić do Wietnamu, żeby zobaczyć jego północ, która podobno jest bardziej urodziwa niż południe. No cóż, zobaczymy za dwa tygodnie. Póki co skupiam się na tym, co zobaczyć na południu Wietnamu. Na początek, Podróżnicze Świry, tradycyjnie, mapka:
HA TIEN
Miasteczko przy granicy z Kambodżą. Mogę je trochę faworyzować, bo to tutaj przeszliśmy pierwsze „zderzenie” z wietnamską kulturą.
DELTA MEKONGU
Bardzo płodny rejon Wietnamu, w którym, podobno, plony zbiera się aż cztery razy do roku! Warto jest przyjechać tutaj chociaż na parę dni, żeby zobaczyć, jak bardzo życie mieszkańców skoncentrowane jest wokół wody. Na wodzi się żyje, w wodzie się pierze, w wodzie się myje i do wody, niestety, się śmieci. Tutaj bardzo popularnymi miastami do zatrzymywania są Can Tho i My Tho. My nie bardzo przepadamy za atrakcjami „skrojonymi” pod turystów, dlatego, gdy zobaczyliśmy homestay z basenem i recenzjami 9/10 pośrodku niczego… długo się nie zastanawialiśmy. Już podczas jazdy do hotelu czuliśmy, że będzie nam się podobało – byliśmy pewni, że mapy wyprowadziły nas na jakieś pole – ścieżka była naprawdę wątpliwa. Miejsce było tak super, że zamiast jednego dnia, spędziliśmy w nim… trzy! U właściciela zabookowaliśmy też wycieczkę, która obejmowała wszystko to, co zadziałoby się w miejscu bardziej turystycznym – floating market, okoliczny bazar, fabrykę ryżu, wyrobów z kokosów, oraz wycieczkę tradycyjną łodzią po kanale. Zapłaciliśmy za nią 200 000 dongów za osobę, czyli około 10 dolarów, a naprawdę… było warto! Głównie dlatego, że prawie w ogóle nie było turystów, a floating market był miejscem prawdziwie autentycznym, a nie był „zrobiony pod turystów”, jak to np. przytrafiło się Olemu i Patce z Gdzie Indziej. Szczerze polecamy to miejsce! Zostawiamy Wam link TUTAJ. Jeśli już wiesz, co zobaczyć w Wietnamie i wiesz, że delta Mekongu jest na Twojej liście, to koniecznie rozważ tę opcję.
HO CHI MINH vel. SAJGON
I tutaj pro tip: noclegi w Sajgonie są drogie. Jeśli chcecie spać po taniości, polecamy Airbnb, portal, który skupia gospodarzy i podróżujących na całym świecie. Korzystamy z niego w każdym odwiedzonym państwie i za każdym razem jesteśmy bardzo zadowoleni. Ceny parę razy niższe niż w hotelach, a warunki serio spoko, zresztą zawsze zostawiam Wam linki w postach do miejsc, w których spałam. Klikając w TEN LINK dostaniecie 110zł na swoją pierwszą rezerwację (a ja otrzymam zniżkę na moją kolejną podróż). Dwie pieczenie na jednym ogniu, prawda? ? Pomóżmy sobie nawzajem! ?
CU CHI
Tunele, których Wietnamczycy używali do prowadzenia wojny partyzanckiej z Amerykanami. Tunele te zlokalizowane są w Cu Chi, wokoło 50 km od centrum Sajgonu. Dziś otwarte dla turystów – są dwa miejsca, w których można do nich zejść, oba znajdują się niedaleko Cu Chi, wcześniej stanowiły dom, szpital, schron i pole walki dla tysięcy ludzi. bardzo polecamy odwiedzenie Cu Chi – zdecydowanie jedna z rzeczy, które trzeba zobaczyć w Wietnamie. Dla nas szokujące było, jak wąskie były tunele i jak duszno było w środku, a ludzie musieli w nich żyć latami. Umierali na choroby płuc i raka skóry. Zdecydowanie warto odwiedzić to miejsce, bo nie wiem, jak u Was, ale ja o wojnie w Wietnamie w szkole za dużo nie miałam.
CAT TIEN
Spoko miejscówa pośrodku niczego przy parku narodowym, do którego nie weszliśmy, bo padaliśmy na ryj. Mieszkaliśmy w fajnym zamku za jedyne 5 dolarów! Serdecznie polecamy 🙂
DA LAT
Miasteczko w górach. Uzdrowiskowe, kolonialne, bla bla. Pojechaliśmy tam, bo Kuba bardzo chciał skorzystać z lokalnej atrakcji – canyoningu, która polega na szcześciogodzinnym zjeżdżaniu i skakaniu z wodospadów. Szerzej o tym TUTAJ. Zdecydowanie na plus, jeśli lubicie góry, wodospady i sporty ekstremalne. Mnie nie urzekło, ze względu na tłumy głośnych Chińczyków i dzikie hordy Rosjan jeżdżące na ledwożywych strusiach (więcej o tym TUTAJ). Ale wiecie, co kto lubi 😀 My byliśmy w weekend, może stąd te tłumy. A, no i w Dalat hoduje się… truskawki, mniam mniam!
NHA TRANG
Szczerze? Zwialiśmy. Czuliśmy się jak w Rosji (nawet menu było po rosyjsku i żartowaliśmy sobie, że jesteśmy w Moskwie na weekend). Co krok SPA i restauracja, nawołujący tuktukarze. Plaża taka sobie, otoczona wieżowcami-hotelami i głośną drogą. Trochę jak Copacabana, albo Miami, ale brzydsze. Nawet chyba nie uwieczniliśmy tego obrazu rozpaczy na żadnej focie 😀 Oczywiście gusta są różne, więc zróbcie research, na przykład na Instagramie 🙂
HOI AN
Co zobaczyć w Wietnamie? Hoi An! Turystyczna perełka środkowego Wietnamu. Całkiem ładna, ale… strasznie zatłoczona. Jak dla nas, kolonialne budynki były OK, ale nie da się ich porównać z tymi na Kubie albo w Nikaragui, które aż elektryzują feerią barw. Charakterystyczne dla Hoi An są lampiony, które wieczorem rozbłyskują przy restauracjach, na ulicach, i które można kupić i puścić na rzece, zanieczyszczając przy tym środowisko. Do tego milion sklepów z chińskimi pamiątkami sprzedawanymi za miliony monet. Fajne miejsce, ale na dwa dni – na dłuższą metę może być męczące – taki nasz Kazimierz Dolny 🙂
HUE
Stara stolica, miasto królów… Dla nas nie jakieś bardzo szczęśliwe, bo Kuba dostał tam drugiego rzutu choroby żołądkowej (czytaj: sraczki) i zaliczyliśmy lokalny szpital, zresztą, całkiem elegancki. Ale, do rzeczy. Miasto królów odpuściliśmy, może wstyd, ale za to udaliśmy się do najfajniejszej atrakcji w całym Wietnamie – opuszczonego parku wodnego obok Hue. Klimat jak z Jurassic Parku – zjeżdżalnie porośnięte mchem, baseny pełne glonów, powybijane akwaria… Serio, miejsce robi duże wrażenie i serdecznie je wszystkim polecamy. Jeśli nie wiecie, co zobaczyć w Wietnamie, to jest to zdecydowane must-see! O opuszczonym parku wodnym w Hue napisałam oddzielny post TUTAJ.
CO ZOBACZYĆ W WIETNAMIE PÓŁNOCNYM?
No cóż, o tym już wkrótce 😀
Zobacz też: