Kuala Lumpur przywitało nas o północy – deszczem, i niestety najgorszym z miejsc, w którym przyszło nam spać. Mimo tych błahych przeciwności losu – bardzo polubiliśmy się z tym miastem. Aż ciężko było nam wyjeżdżać! No ale dobra, co zobaczyć w tym Kuala Lumpur?

 

PETRONAS TOWERS

Atrakcja równie ważna, jak pałac kultury w Warszawie. Bliźniacze wieże Petronas Towers dumnie strzegą stolicy Malezji. Zbudowane w latach 90, do 2004 roku pozostawały najwyższym budynkiem świata. Wjazd na wieże kosztuje około 80 zł.

petronas towers

WIEŻA TELEWIZYJNA

Spektakularna budowla, na której czubek możecie wjechać za jedyne 52, albo 105 MYR, (w zależności od prestiżu piętra), czyli około 50-100 PLN. My zrezygnowaliśmy, bo mieliśmy szansę podziwiać miasto z innej, równie wysokiej perspektywy, zupełnie za darmo, ale o tym poniżej… Doczytajcie do końca, bo to naprawdę pro tip. Jeśli jednak chcecie zobaczyć, jak wygląda widok z Wieży, to u naszych ziomków z Gdzie Indziej można obczaić, jak super instagramowe zdjęcia można zrobić sobie na jej czubku 🙂

P1060380

CHINATOWN

Mekka hostelowa Kuala Lumpur. Spaliśmy tam pierwszej nocy, jednak hostel, który poleciły nam Topowe Podróże był już cały zabookowany. Wylądowaliśmy w hostelu Suzie’s guesthouse, w którym wszystko byłoby OK, gdyby nie był okropnie syfiasty. Tak syfiasty (dla szukających wrażeń polecamy zajrzeć pod łóżka!), że to jedyny nocleg, z którego zwialiśmy po pierwszej odbytej nocy. Fajna jest lokalizacja – blisko do niżej wymienionych punktów:

BAZAR W CHINATOWN

Gucci Gucci, Louis Louis, Fendi Fendi, Prada? A proszę! Do tego jeszcze Conversy, Nike i Addidas. Wszystko, czego dusza zabraknie. Aż przez chwilę zachciało mi się tych dobroci, na szczęście limit 7 kilogramów w bagażu skutecznie mnie otrzeźwił. Jeśli jednak nie macie tego problemu, podobno też nie warto inwestować – pamiątki z bazaru w Chinatown rozwalają się równie szybko, co te kupione na bazarze.

P1050810P1050812

SRI MAHA MARIAMMAN TEMPLE

Hinduska, taoistyczna świątynia, położona tuż przy hostelu Suzie’s guesthouse, niedaleko Chinatown. Warto pójść zobaczyć niesamowite zdobienia i ciekawe wnętrze. Pamiętajcie jednak, że trzeba mieć zakryte ramiona i nogi. Ja wzięłam spodnie na przebranie, ale jeśli nie chce się Wam ich taszczyć, z boku przy wejściu po lewej stronie możecie wypożyczyć sarong, który załatwi sprawę. Do świątyni nie można też wejść w butach. Wejście jest darmowe, ale skasują Was po 0,20 senów (ok 20 gr) od pary laczków, które u nich zostawicie. Ja chciałam moje schować do plecaka, jednak stanowczo mi zabronili. Może to też część wierzeń, a może czysta chęć zarobku? Kto wie!

P1050797P1050803P1050788

LITTLE INDIA

Dzielnica hinduska, znajdująca się trzy minuty drogi od dworca Centralnego KL Sentral. Warto wybrać się tam, tylko po to, żeby poczuć się przez chwilę w innym świecie. Zarówno Kuba, którego zaraziłam miłością do indyjskiego jedzenia, jak i ja, stara wyjadaczka, nigdy nie jedliśmy tak dobrego indyjskiego jedzenia. W tak rozsądnej cenie. Obiad dla dwóch osób w lokalnej knajpie kosztował nas niecałe 15 zł!!! Za to samo jedzenie w Polsce zapłacilibyśmy około 100. W Little India można również zrobić sobie tatuaż z henny – mehdi, tradycyjną ozdobę rąk u kobiet, którą hinduski noszą na ważne okazje, jaką na przykład jest ślub. My tam ślubu nie mieliśmy, ale i tak zdecydowaliśmy się na dziarę. Ja tradycyjną, Kuba mniej konwencjonalną. Jeśli nie wiecie, co zobaczyć w Kuala Lumpur, to zdecydowanie nasze #1.

BATU CAVES

Na penetrację jaskiń kompleksu Batu Caves wybrałem się w pojedynkę. Jaskinie są położone kilkanaście kilometrów na północ od KL. Dojazd nie jest specjalnie skomplikowany – najpierw darmowy autobus z KL Sentral, a potem przesiadka na pociąg już do samych jaskiń (w sumie około 4 zł za bilety w dwie strony). Jaskinia ma kilka “opcji” dla zwiedzających. Jaskinia katedralna (ta największa), gdzie wejście jest darmowe oraz kilka płatnych opcji, takich jak Dark Cave za 30 zł, czyli zwidzanie ciemnych jaskiń z przewodnikiem, Ramayana Cave za ok. 5 zł, poświęcona w całości bóstwu Rama (ten od masła ( ͡° ͜ʖ ͡°)) oraz Cave Villa czyli jeden z większych obozów koncentracyjnych dla zwierząt w Malezji. Ostatni element zdecydowanie odradzam jeśli nie chcesz dokładać się do cierpienia. Ponadto przy wejściu do jaskiń możemy podziwiać okazały posąg Pana Boga Murugana (ten od wojny i strzelanek) oraz trochę mniejszy – Pana Hanumana (ten od małp). Dodatkowo, żeby dostać się do największej światynio-jaskini, trzeba przejść bardzo wyczerpujący spacer po 272 stopniach, bo jaskinia jest usytuowana na ok. 100 m wysokości. Żeby było trudniej, musisz pokonać slalom turystów oraz gangi makaków-kieszonkowców.
Jest to chyba najbardziej turystyczna atrakcja Kuala Lumpur i naprawdę zatłoczone miejsce, więc jeśli lubisz bardziej kameralne miejsca, to odpuść sobie. Po około dwóch godzinach spędzonych w tym jaskiniowym kompleksie, zacząłem zastanawiać się czy to jaskinie są główną atrakcją, czy makaki, których są tam i cały czas czyhają aby Cię okraść. Bądźcie naprawdę czujni, bo ja padłem ofiarą jednego z nich. Ukradł mi wodę z plecaka cwaniaczek jeden.

P1060238P1060239

PARK PTAKÓW

Tutaj również wybrałem się na samotną wyprawę. Główne skłoniła mnie do tego chęć zobaczenia dzioborożca (zwanego również kogutem #pdk). Wejście do parku kosztuje 69 MYR czyli niewiele ponad 60 zł. Trochę sporo, ale uwierzcie, nie żałuję ani jednego ringgita. Park jest na tyle duży, że można tam spędzić ładnych kilka godzin. Najlepsze jest to, że spora część ptaków jest puszczona wolno. Tym sposobem możesz podejść i porozmawiać z wieloma gatunkami ptaków. Oprócz wyżej wspomnianych dzioborożców, które są symbolem narodowym Malezji, spotkać tam również kilkanaście gatunków kolorowych papug, flamingi, pawie, emu (ptaki, nie buty), strusie czy nawet kurczaki. Udało mi się zwiedzić połowę parku, co zajęło mi jakieś dwie godziny i pewnie zostałbym tam dłużej gdyby nie okrutny deszcz.
PRO TIP: dla tych, którym szkoda tyle wydawać, podpowiadam, że obok jest restauracja o przewrotnej nazwie Hornbill, gdzie można usiąść na tarasie (koniecznie na tarasie) i podziwiać przelatujące dzioborożce oraz inne ptaki, a także pogadać z bliska z innym ptakiem, który podleci do Ciebie po to, aby wysępić od Ciebie jedzenie. Ceny w tej restauracji nie są jakoś specjalnie wygórowane, z wyjątkiem napojów.

P1060154

REGALIA RESIDENCE

Trochę z innej parafii, bo nie jest to typowa atrakcja turystyczna. Jest to miejsce do spania, a w zasadzie budynek mieszkalny, gdzie można wynająć pokój przez Airbnb. Co najistotniejsze, na dachu Regalia Residence znajduje się genialny Infinity Pool, z którego rozciąga się panorama na całe miasto. Za darmo! Nie odczuwaliśmy też w związku z tym potrzeby wjazdu na Wieże Petronas ani wieżę telewizyjną. A i cena pokoju naprawdę zachęca – zapłaciliśmy za niego tyle samo (50 zł), ile za syfiasty hostel dzień wcześniej. Airbnb to strona, która skupia gospodarzy i wynajmujących z całego świata. Korzystamy z niej wszędzie, gdzie jesteśmy. Zawsze jestem bardzo zadowolona i mówię Wam, ceny potrafią być parę razy niższe niż w hotelach. Klikając w TEN LINK dostaniecie 110 zł na swoją pierwszą rezerwację (a ja otrzymam zniżkę na moją kolejną podróż). Dwie pieczenie na jednym ogniu, prawda? ? Pomóżmy sobie nawzajem! ? A włości w Kuala Lumpur pod TYM linkiem.

P1060466P1060399

TAPS BEER BAR

Po kompletnej piwnej Saharze, jaką było Borneo, w końcu trafiliśmy do KL, gdzie jest w czym wybierać. W stolicy Malezji znajdziesz kilka multitapów z kraftowym piwerkiem. Zdecydowaliśmy się na Taps Beer Bar. Mają całkiem niezły wybór na kranach (ok. 15 pozycji) oraz jeszcze więcej w lodówkach. Niestety krafty w Malezji to naprawdę droga impreza. Najtańsze piwo w tym piwnym przybytku to 30 MYR, czyli niecałe 30 zł. Portfel płakał jak wychodził.

Inne blogi, które bardzo pomogły nam zorganizować pobyt w Kuala Lumpur:

Aleksandra Najda – Weekend w Kuala Lumpur. Co zobaczyć i gdzie zjeść?

Zu in Asia – Co zwiedzić w Kuala Lumpur, czyli plan pobytu na 3 dni,

Zobacz też:

KUALA LUMPUR | INFORMACJE PRAKTYCZNE (nocleg, jedzenie, ceny) (coming soon)

KUALA LUMPUR VLOG (coming soon)