Jadąc do Brunei nie do końca wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Jest to bardzo mało popularny kierunek turystyczny, co wielokrotnie podkreślali autorzy nielicznych wpisów na blogach, jakie udało nam się znaleźć. W tym wpisie zebraliśmy nasze luźne przemyślenia i uwagi o tym maleńkim państwie, które tak nas urzekło. Jeśli chcesz dowiedzieć się, co zobaczyć w Brunei, albo gdzie spać w Brunei, napisaliśmy o tym oddzielne artykuły.

 

NASTAWIENIE PRZED PODRÓŻĄ

Lecieliśmy do Brunei z przeświadczeniem, że będzie to kolejny Dubaj. Przepych, bogactwo, drogie samochody… Byłam przygotowana też na duży religijny konserwatyzm. I wysokie ceny. No to…

JAK JEST W BRUNEI?

Drogo. Przygotujcie się, że najtańszy nocleg kosztował będzie około 90 zł za pokój. Więcej o tym , gdzie się zatrzymaliśmy przeczytasz w TYM poście.

Czysto. Po miesiącu spędzonych na Filipinach, w Brunei moglibyśmy autentycznie jeść z podłogi, co w krajach Azji Południowo-Wschodniej naprawdę jest rzadkością.

Cudownie. Dosłownie nigdzie nie spotkaliśmy tak serdecznych ludzi. Czułam się tam jak w domu i gdyby ceny nie nadszarpywały naszego budżetu, chętnie zostalibyśmy tam dłużej.

Trochę konserwatywnie, ale bez przesady. Do Brunei możesz wwieźć do 2l mocnego alkoholu i do 12 puszek piwa. Obowiązuje całkowity zakaz wwozu papierosów. Na miejscu alkoholu nie kupisz. Papierosów też nie. Przed wejściem do meczetu musisz założyć specjalne szaty, ale na ulicy kompletnie nikt nie zwraca uwagi na Twój strój.

Pusto. Wszyscy jeżdżą samochodami, a na chodnikach ciężko jest kogokolwiek spotkać. Nic dziwnego, cena benzyny za litr (1,3 PLN benzyna, a diesel za 80 groszy) bardzo do tego zachęca. W tym malutkim państewku mieszka tylko 420 tys. osób!

co zobaczyć w brunei? meczetIMG_1772 2

AUTOSTOPEM PRZEZ BRUNEI

Jak pisaliśmy w TYM wpisie, transport publiczny w Brunei ogólnie leży. Wszyscy mają samochody, a na chodnikach jest pusto. Brunejczycy natomiast są tak serdeczni, że bardzo chętnie sami z siebie zatrzymywali się i pytali, czy nas nie podwieźć – sami z siebie, za darmo! Gdy spóźniliśmy się na ostatni autobus z Bandar Seri Begawan do Miri, w malezyjskiej części Borneo, wiedzieliśmy, że nie zostaniemy na lodzie, a akurat w tym przypadku w dżungli (づ◔ ͜ʖ◔)! Postanowiliśmy przekroczyć granicę autostopem. Okazało się być to nad wyraz łatwe, a osiągnęliśmy to trzema samochodami i na podwózkę nie trzeba było czekać dłużej, niż 2 minuty. Ludzie byli bardzo towarzyscy i ciekawi, co sprowadza nas do Brunei. Ale o tym więcej poniżej.

IMG_1808.JPGIMG_1854IMG_8350

CZEGO DOWIEDZIELIŚMY SIĘ OD MIESZKAŃCÓW?

Przemierzając Brunei autostopem doświadczyliśmy możliwości odbycia szczerych rozmów z mieszkańcami kraju. Brunejczycy mają generalnie luźne podejście do swojej wiary, jednak wiara ma nie do końca luźne podejście do nich. Mąż kobiety, która nas podwoziła pracował jako “Religion Enforcement Officer”, a do jego obowiązków należało upewnianie się, że prawa religijne w rodzinach są przestrzegane. Co więcej, z tytułu piastowania posady rządowej, panu nie wolno jest opuścić granic kraju, czyli nawet przejechać do sąsiedniej Malezji bez uprzedniego zgłoszenia chęci wyjazdu swojemu szefowi (i oczywiście otrzymania specjalnego pozwolenia), w innym przypadku zostałby zwolniony dyscyplinarnie. Dzieci muszą chodzić do dwóch szkół porannej – zwykłej, i popołudniowej – religijnej. Jeśli opuszczą szkołę religijną, rodzice muszą zapłacić 5 tys. dolarów brunejskich, czyli około 13 tys. zł. Czyli państwo generalnie zagląda Ci wszędzie.

Poznaliśmy też drugą stronę życia w Brunei. Grupa ludzi w naszym wieku, których spotkaliśmy wieczorem na ulicy powiedziała nam, że życie w Brunei jest drogie nawet dla nich, że ciężko im się utrzymać. Pytali wprost, ile pieniędzy zarabiamy i ile odłożyliśmy na podróż. Przyznali, że nie są zbytnio usatysfakcjonowani poziomem życia w kraju. Chociaż nie płacą podatków, a szkolnictwo i opieka zdrowotna jest darmowa, to przypomina ona raczej nasze NFZ, w którym dostanie się do lekarza graniczy z cudem.  Dużo pytali też o kwestie używek w Polsce i Europie. Powiedzieli nam od razu,  że jeśli chcą się “zresetować”, to jadą na weekend do sąsiedniego Miri (Malezja), gdzie bez żadnych ograniczeń mogą korzystać z wszelkich “atrakcji”, które w Brunei są zakazane.

IMG_1605

PODSUMOWUJĄC

Wyjazd do Brunei bardzo zmienił nasze postrzeganie muzułmanów. Brzmi to źle i wstyd się do tego przyznać. Zobaczyliśmy, że ci ludzie są bardzo otwarci, serdeczni i nie narzucają nikomu swojej wiary, czy zasad. Dzięki podróży autostopem i dołączeniu do imprezy naszych rówieśników mieliśmy możliwość poznać różne punkty widzenia obywateli i zobaczyć wady i zalety życia w państwie rządzonym przez monarchę absolutnego.

Brunejczycy też bardzo dobrze mówią po angielsku, także z każdym można się bez problemu dogadać.

Jeśli macie jakieś pytania, albo potrzebujecie kontaktu do kogoś na miejscu – piszcie w komentarzach – jedna z dziewczyn, którą poznaliśmy podzieliła się ze mną swoim numerem i na pewno będzie chętna odpowiedzieć na pytania.

IMG_1644

Ciekawe wpisy blogerów, którzy też odwiedzili Brunei:

Gdzie są Kasperki – Brunei w 3 dni. Posmakuj orientu 

Byliśmy Tam – Brunei – czas obalić mity

W Cały Świat – Malezja, Singapur, Indonezja. Część 4: Borneo – Sułtanat Brunei

Zobacz też:

CO ZOBACZYĆ W BRUNEI?

BRUNEI INFORMACJE PRAKTYCZNE (noclegi, jedzenie, transport…)